2017-06-08

Czy opłaca się otworzyć hotel dla zwierząt?

Właściciele hoteli dla czworonogów mają szansę połączyć miłość do zwierząt z zarabianiem pieniędzy. Muszą jednak liczyć się z nielimitowanym czasem pracy.

Czy opłaca się otworzyć hotel dla zwierząt? fot. Pixabay

Pro­fe­sjo­nalny hotel dla zwie­rząt nie może przy­po­mi­nać byle jakiej prze­cho­walni dla zwie­rząt, tylko kom­for­towy pen­sjo­nat z tro­skliwą, fachową opieką. W związku z bra­kiem ure­gu­lo­wań praw­nych (obo­wią­zuje jedy­nie ustawa o ochro­nie zwie­rząt z 1997 roku), nie potrzeba spe­cjal­nych zezwo­leń czy upraw­nień wete­ry­na­ryj­nych, aby otwo­rzyć taki biznes. Wystar­czy zało­żyć dzia­łal­ność gospo­dar­czą. Taki stan prawny ma swoje plusy i minusy. Hotele dla zwie­rzaków powstają nawet w miesz­ka­niach w bloku (to popu­larne roz­wią­za­nie dla naj­mniej­szych ras psów, np. yor­ków, kotów czy świ­nek mor­skich lub innych gry­zoni oraz pta­ków), ale siłą rze­czy są prze­zna­czone dla ogra­ni­czo­nej liczby zwie­rząt (w związku z tym osią­gają mniej­sze przy­chody).

Ogromne zna­cze­nie dla powo­dze­nia tego biznesu ma loka­li­za­cja hotelu. Po pierw­sze warto, aby był usy­tu­owany bli­sko mia­sta (mak­sy­malne do 30 km, choć zda­rzają i odda­lone znacz­nie dalej, jed­nak zwy­kle ich wła­ści­ciele łączą ten biznes z innym, np. hodowlą kon­kret­nej rasy psów lub kotów). Po dru­gie, nie­ba­ga­telną rolę odgry­wają sąsie­dzi, któ­rym może prze­szka­dzać szcze­ka­nie kil­ku­na­stu psów jed­no­cze­śnie. W kon­se­kwen­cji mogą dopro­wa­dzić nawet do likwi­da­cji uciąż­li­wego biznesu. Taki spe­cy­ficzny hotel musi się znaj­do­wać odpo­wied­nio daleko od naj­bliż­szych sąsia­dów, aby hałasy zwie­rząt nikomu nie prze­szka­dzały. Ale dobra loka­li­za­cja to za mało.

Rynek szybko wery­fi­kuje miej­sca z przy­padku, gdzie pomy­sło­dawca nie zro­bił bizne­splanu czy reko­ne­sansu. Nie potrzeba też spe­cjal­nych prze­pi­sów praw­nych i obostrzeń, bo nasi klienci, a dokład­niej ich wła­ści­ciele, są sami wyjąt­kowo wyma­gający i wybredni – pod­kre­śla Patry­cja Pia­secka, wła­ści­cielka hotelu dla psów Arka­dia z Żabieńca koło War­szawy. – Nikt nie zostawi swo­jego uko­chanego pupila w miej­scu, które jest zanie­dbane czy cia­sne, nie­chętni sąsie­dzi też dołożą swoje. Hotel nie tylko powi­nien mieć zbli­żone warunki, do tych, jakie zwie­rzę ma w domu, ale wręcz posia­dać wię­cej atrak­cji dla psiaka i obo­wiąz­kowo duży wybieg – dodaje.

Wła­ści­ciele hoteli przyj­mują różne roz­wią­za­nia, jeśli cho­dzi o warunki pobytu: pokoje dla psów są w domu lub budynku gospo­dar­czym, mogą być to spe­cjal­nie wybu­do­wane do tego muro­wane czy drew­niane kojce (koniecz­nie ocie­plone). Ważne jest, aby każdy pies miał okre­śloną powierzch­nię tylko dla sie­bie. W zależ­no­ści od jego wiel­ko­ści jest to mini­mum 2 m2 (co okre­śla ustawa o ochro­nie zwie­rząt, a co może być przedmio­tem ewen­tu­al­nej kon­troli ze strony sane­pidu czy Towa­rzystw Och­rony Praw Zwie­rząt). Przy niektó­rych pol­skich metro­po­liach dzia­łają luk­su­sowe hotele z psimi apar­ta­men­tami (urzą­dza­nymi przez deko­ra­to­rów wnętrz!), gdzie za dobę trzeba zapła­cić około 120 zł. Cie­szą się spo­rym zain­te­re­so­wa­niem biz­nes­me­nów-miło­śni­ków zwie­rząt, któ­rzy nie­jed­no­krot­nie pół roku spę­dzają poza Pol­ską. W waka­cje miejsc wol­nych w luk­su­so­wych hote­lach w zasa­dzie nie ma.

W Arka­dii mamy kilka opcji zakwa­te­ro­wa­nia: są boksy, szklane poko­iki, dwa osobne pokoje w domu. Do dys­po­zy­cji psów jest też bawial­nia, ogród, za pło­tem lasy, łąki, staw. Wśród atrak­cji są tunele do ćwi­czeń, basen z piłecz­kami, a latem basen do kąpieli. Zapew­niamy psom trzy spa­cery dzien­nie poza tere­nem działki. No i jeste­śmy w sta­łym kon­tak­cie z wła­ści­cielem, któ­remu wysy­łamy SMS infor­ma­cyjny raz na 2-3 dni. Regu­lar­nie wrzu­cam też zdję­cia psiaka na Face­bo­oka – mówi Patry­cja Pia­secka.  

Wła­ści­ciel Dogo­telu z Wro­cła­wia, Leszek Kalisz, zde­cy­do­wał się na tzw. hotel domowy, w któ­rym zwie­rzęta śpią wyłącz­nie w domu. Ale mają zagwa­ran­to­waną dużą por­cję ruchu każ­dego dnia.

Od ponad 25 lat zaj­muję się szko­le­niem psów, mamy suk­cesy spor­towe na tym polu, gdyż przez wiele lat prak­tycz­nie co roku kwa­li­fi­ku­jemy się do repre­zen­ta­cji Pol­ski na mistrzo­stwa świata w Agi­lity. Wiem, ile w życiu psa zna­czy aktyw­ność fizyczna. Choć przy domu mam mały ogród, to codzien­nie zawożę psy na moją ogro­dzoną działkę o wiel­ko­ści 4 tys. m2, gdzie mogą się porząd­nie wybie­gać – zapew­nia Leszek Kalisz.

Odra­dza hotele, w któ­rych pies nie ma zagwa­ran­to­wa­nego bez­piecz­nego ruchu, za dość ryzy­ko­wane uważa spusz­cza­nie ze smy­czy czwo­ro­noga w miej­scach publicz­nych.

Wła­ści­ciel hotelu nie zna na tyle psa, by móc mu zaufać. Mogą go spło­szyć różne rze­czy. Zresztą myślę, że wła­śnie brak takiego bezpiecznego terenu do biegania dla psa zraża już na dzień dobry poten­cjal­nego klienta. Mając do wyboru bez­pieczny hotel z wybie­giem i taki, który nie prze­my­ślał kwe­stii bez­pie­czeń­stwa, zapewne wybie­rze ten pierw­szy – tłu­ma­czy Leszek Kalisz.

Wie­dza pomaga obu stro­nom

Miłość do zwie­rząt to za mało, żeby pro­wa­dzić hotel dla czwo­ro­no­gów. Ogromne zna­cze­nie ma umie­jęt­ność opie­ko­wa­nia się nimi i obo­wiąz­ko­wość. To, że posia­damy jed­nego psa, wcale nie ozna­cza, że pora­dzimy sobie z pro­wa­dze­niem hotelu dla kilku lub kil­ku­na­stu zupeł­nie obcych. W związku z tym czę­sto hotele otwie­rają leka­rze wete­ry­na­rii, osoby zaj­mu­jące się hodowlą kon­kret­nych ras psów, psi psy­cho­lo­go­wie lub przy­naj­mniej osoby, które ukoń­czyły kursy ukie­run­ko­wane na zaj­mo­wa­nie się psami (róż­nego typu szko­le­nia beha­wio­ry­styczne, z zakresu posłu­szeń­stwa itp.). Nic jednak nie jest w stanie zastąpić doświadczenia, którego trzeba po prostu nabyć pracując z wieloma psami.

Kiedy cztery lata temu otwie­ra­łam Arka­dię, wpraw­dzie nie mia­łam wykształ­ce­nia zwią­zanego z opieką nad psami, ale moja mama od zawsze pro­wa­dziła hodowlę psów. Wie­dzia­łam, że mogę liczyć na jej pomoc i wspar­cie, sporo od niej się dowie­dzia­łam. Zresztą zaraz po tym, jak hotel powstał, skoń­czy­łam kilka kur­sów doty­czą­cych zwie­rząt. Pomo­gły mi zro­zu­mieć psy­chikę czwo­ro­no­gów, dziś sama je szkolę, także taką dodat­kową ofertę szko­le­nia może wyku­pić wła­ści­ciel psa, który zostaje w hotelu – mówi Patry­cja Pia­secka.

Kame­ralne hotele (dla mak­sy­mal­nie 20 psów) cie­szą się więk­szą popu­lar­no­ścią niż te dla więk­szej liczby czwo­ro­no­gów. Wła­ści­cielom zależy na bli­skim kon­tak­cie zwie­rzęcia z opie­ku­nem. Ważna jest też kwe­stia opieki wete­ry­na­ryj­nej.

Wręcz obo­wiąz­kowy jest stały kon­takt z zaprzy­jaź­nio­nym wete­ry­na­rzem lub kli­niką. Cza­sami zda­rzają się sytu­acje, kiedy nie­zbędna jest natych­mia­stowa pomoc. Skoń­czy­łam kurs pierw­szej pomocy dla zwie­rząt, aby móc zapo­biec nie­któ­rym sytu­acjom. Zresztą z każ­dym kolej­nym rokiem funk­cjo­no­wa­nia hotelu mody­fi­ko­wałam jego ofertę. Na początku nie udo­stęp­nia­łam psom domu, miesz­kały one wyłącz­nie w bok­sach. Dziś połowę domu prze­zna­czam swoim czwo­ro­noż­nym gościom. Zda­rza się, że wyma­gają tego ich wła­ści­ciele – mówi Patry­cja Pia­secka.

Wła­ści­ciele hoteli dla zwie­rząt też mają swoje wyma­ga­nia. Wła­ści­ciel, zanim zostawi swo­jego pupila, musi wypeł­nić kwe­stio­na­riusz i szcze­gó­łowo opi­sać, na co jego zwie­rzak jest uczu­lony, co lubi jeść, jakich zacho­wań nie tole­ruje.   

Dach nad głową to za mało

Pro­wa­dze­nie hotelu dla zwie­rząt to praca 24 godziny na dobę. I to także ta ciężka, fizyczna. Pra­co­wać trzeba cza­sami w nocy. Patry­cja Pia­secka nie­raz wsta­wała o godz. 1.00 w nocy, bo któ­ryś z psów szcze­ka­niem dopo­mi­nał się spa­ceru. A jeśli wyszedł jeden, zaraz chciały kolejne. Cza­sami po psa trzeba przy­je­chać wie­czo­rem do domu wła­ści­cieli, nie­jed­no­krot­nie już o godz. 6.00 nad ranem chce go ode­brać pan, który wła­śnie wró­cił z urlopu. Utrud­niona jest kwe­stia waka­cji i spę­dza­nia świąt, czyli czasu, kiedy ruch w inte­re­sie jest naj­więk­szy.

Jeśli liczymy na to, że w sezo­nie zatrud­nimy kogoś, a sami wyje­dziemy na urlop, na bank takie roz­wią­za­nie się nie spraw­dzi. Wła­ści­ciel powie­rza nam swoje uko­chane zwie­rzę, to ogromna odpo­wie­dzial­ność. Nie wyobra­żam sobie prze­ka­za­nia obo­wiąz­ków sezo­no­wemu pra­cow­ni­kowi, który nie ma takiego podej­ścia do psów jak ja. Jeste­śmy w pro­wa­dze­nie hotelu zaan­ga­żo­wani całą rodziną. W takich sytu­acjach mam wspar­cie bli­skich – mówi Patry­cja Pia­secka.

Potwier­dza to Leszek Kalisz: – Jeśli chcę wyje­chać, na poste­runku zostają moje dwie doro­słe córki, które mają ogromną wie­dzę i doświad­cze­nie zwią­zane z opieką nad psami. Zauważyłem również, że niektórzy klienci wolą zawsze oddawać i odbierać psa od tej samej osoby. Dlatego też należy poważnie zastanowić się, czy powierzyć taką rolę pracownikowi.

Wyso­kość zarob­ków w tym bizne­sie uza­leż­niona jest od liczby przyj­mo­wa­nych zwie­rząt oraz loka­li­za­cji. Miesz­kańcy dużych miast są w sta­nie zapła­cić wię­cej za pobyt swo­jego pupila w hotelu. Ceny wahają się od 25 do 100 zł za dobę za psa i 50 zł za kota. Na cenę ma wpływ wiel­kość czwo­ro­noga oraz dłu­go­ść i ter­min pobytu (im dłuż­szy, tym więk­sza moż­li­wość nego­cja­cji). Wię­cej trzeba zapła­cić, gdy chcemy zosta­wić czwo­ro­noga tylko na jeden dzień lub w święta. Wła­ści­ciele hoteli naj­wię­cej gości mają w waka­cje, długie weekendy, święta i Nowy Rok. Ale jeśli ktoś pro­wa­dzi ten biznes dobrze, to ma sta­łych klien­tów i zara­bia przez cały rok.
Dziś bli­sko 90 proc. psia­ków to nasi stali, zaprzy­jaź­nieni goście – mówi Patry­cja Pia­secka. Potwier­dza to Leszek Kalisz. Zado­wo­leni klienci tłu­ma­czą, że wybie­rają jego Dogo­ho­tel, ponie­waż ich pupil ma tam jak w domu.
Bo hotel dla zwie­rząt to nie tylko dach nad głową i lego­wi­sko. Bez pasji i miło­ści do zwie­rząt, facho­wej wie­dzy i zaan­ga­żo­wa­nia wła­ści­ciela biznes szybko splaj­tuje – stwier­dza Leszek Kalisz.

Beata Rayzacher dziennikarz