2014-03-12

Smażalnia ryb tylko z piwem

Właściciele smażalni muszą dbać o wyposażenie lokalu, szczególnie latem.

Smażalnia ryb tylko z piwem Fot. sxc.hu

Smażalnia ryb to typowy biznes sezonowy. Lokale działające od maja do września serwują gatunki ryb typowe dla danego regionu. W górach w menu rządzi pstrąg, nad morzem flądra, dorsz i śledź, w pozostałych częściach kraju szczupak, sandacz i karp. O sukces smażalni w miejscowości, która nie jest atrakcyjna turystycznie będzie trudno. Jeśli mieszkańcy mniejszych i większych miast zamawiają rybę, to robią to częściej w tradycyjnej restauracji z bardziej zróżnicowanym menu. Ochotę na zupę rybną, smażonego sandacza czy flądrę nabieramy dopiero w trakcie wypoczynku nad wodą.

Na wyposażenie małej smażalni w meble ze stali nierdzewnej oraz używany sprzęt: frytkownicę, smażalnik do ryb, zamrażarkę, lodówkę, ladę chłodniczą na sałatki, bemar trzykomorowy – trzeba wydać około 30 tys. zł. Do tego dochodzą koszty związane z dostosowaniem baru do wymogów sanitarnych, ponieważ podłogi i ściany zaplecza powinny być wyłożone materiałami łatwo zmywalnymi, a lokal powinien mieć jedno wejście do transportu ryb i innych produktów spożywczych oraz drugie – do wydawania gotowych potraw. Istotny jest także system wentylacji, dzięki któremu z zaplecza szybko pozbędziemy się zapachów smażonych ryb.

Inwestując w lokal należy ponieść także koszty przygotowania ogródka z parasolami, drewnianymi ławkami i stołami. W końcu mało który klient chce latem siedzieć w zamkniętym pomieszczeniu.

- W naszym przypadku nie ponosimy kosztów związanych z zakupem zastawy stołowej i zmywarki, ponieważ posiłki serwujemy na plastikowych tackach. Podobnie jest z plastikowymi kubkami na piwo. Bez koncesji na niskoprocentowy alkohol smażalnia nie ma racji bytu latem. Piwo dla smażalni jest tym, czym woda dla ryb – twierdzi Elżbieta Pawelska, właścicielka smażalni w Inowłodzu w woj. łódzkim.

Innym rozwiązaniem na poprowadzenie sezonowej smażalni ryb jest zakup przyczepy. Na portalach aukcyjnych za czteroletnią przyczepę z wyposażeniem w niezbędny sprzęt trzeba dać 40 tys. zł. Bez względu jednak na to, czy biznes prowadzimy w budynku wolnostojącym, czy w przyczepie, jej właściciel powinien tak samo bacznie śledzić prognozy pogody. Gorące dni oznaczają długie kolejki, ale jednocześnie konieczność dbania o świeżość smażonych ryb. Jeśli nieświeże danie trafi na talerz klienta, ten już tam nigdy nie wróci, a w jego imieniu pojawi się przedstawiciel Sanepidu. Pamiętajmy, że latem rozpoczyna się polowanie na właścicieli smażalni, których lokale nie spełniają standardów. Wtedy mandat może zaszkodzić przedsiębiorcy jak ość w gardle. (dw)