2016-12-28

Biznes na słodko

Cukiernię z wieloletnimi tradycjami, cukiernię internetową czy przybyłą zza Oceanu cupcakes bakery oferującą babeczki z kremem. Którą najbardziej opłaca się prowadzić?

Biznes na słodko fot. Cukiernia Sowa

Nazwisko, które najczęściej zdobi szyld cukierni, wypracowuje się latami. Marka z pokolenia na pokolenie zdobywa coraz większą popularność, dzięki czemu po 100 czy 50 latach wciąż budzi poważanie, a w efekcie może sobie pozwolić na ceny wyższe niż u konkurencji. W przypadku Cukierni Sowa, założonej w 1946 roku przez Feliksa Sowę w Bydgoszczy, a zarządzanej obecnie przez trzecie pokolenie, na sukces składa się kilka rzeczy, m.in.: przywiązanie do tradycji, innowacyjne produkty oraz dbałość o odpowiedni dobór surowców. Dziś w całej Polsce pod ich nazwiskiem działa ok. 150 cukierni.

Stawiamy na najlepsze surowce i ręczne wykonywanie produktów. Dbają o to mistrzowie cukiernictwa, którzy niejednokrotnie z sukcesami reprezentowali nasz kraj na konkursach międzynarodowych. Bardzo ważne jest dla nas, by utrzymywać wysoką jakość obsługi, dbać o każdego klienta, nawet tego najbardziej wymagającego. Tworzymy miejsca z klimatem, w których nasi klienci mogą odetchnąć od codziennego zgiełku. To jest właśnie nasz sposób na osiągnięcie sukcesu – mówi Michał Sowa, współwłaściciel Cukierni Sowa.

Każda znana cukiernia słynie z konkretnych specjałów, charakterystycznych tylko dla niej. Kiedyś były to głównie torty firmowe, dziś ważne jest również, by po smaku można było poznać producenta wyrobu. Konsumenci miesiącami spierają się, kto ma najlepsze pączki czy eklerki w mieście, a tort bez logo w wielu korporacjach (a także w coraz większej liczbie zwykłych domów) uchodzi po prostu za brak klasy. W praktyce najbardziej znane wyroby sprzedają się od lat bez zmian. Z resztą asortymentu trzeba nadążyć za nowinkami, zmieniającym się smakiem społeczeństwa oraz… coraz większą wiedzą klientów na temat żywności.

Słodkości z internetu

Innym pomysłem na sprzedaż ciast i tortów jest prowadzenie cukierni internetowej.

Minusem cukierni internetowej dla klienta jest to, że nie ma możliwości wejść z ulicy i wybrać sobie tort czy ciasto. Na naszej stronie znajdzie za to duży wybór rozmaitych produktów na każdą okazję. Może się spokojnie zastanowić i złożyć zamówienie – tłumaczy Marzena Mazurkiewicz z cukierni internetowej Lukrecja.

Z jednej strony cukierniom internetowym trudniej więc przyciągnąć klienta, skusić go towarem czy tworzyć i na bieżąco zaspokajać potrzebę na coś słodkiego. Z drugiej strony, takie rozwiązanie podąża za trybem życia społeczeństwa, któremu łatwiej wybierać towar sprzed ekranu komputera czy innego sprzętu z internetem. Klientom często brakuje czasu i ochoty, by chodzić i oglądać towar po różnych lokalach. Są przyzwyczajeni do szukania w sieci i łatwiej przychodzi im składanie zamówień z dostawą prosto do domu.

W przypadku Lukrecji biznes cukierniczy w formie internetowej jest dodatkiem do organizowania eventów.

Nasza Cukiernia mieści się w Pałacu Prymasowskim, który jest obiektem eventowym. Mamy na stałe zatrudnionych cukierników i uznaliśmy, że aby w pełni wykorzystać ich potencjał, wyjdziemy do klienta. Naszym celem jest również dotarcie do klienta biznesowego, np. małych kawiarenek, które nie mają cukierników czy agencji, oraz firm, które zamawiają nasze produkty na eventy – tłumaczy Marzena Mazurkiewicz.

W sprzedaży wyrobów cukierniczych oferowanych przez internet bardzo ważna jest wysoka jakość usługi. Produkt musi odpowiadać zdjęciu zamieszczonemu w sieci, fotografia – zachęcać do zakupu, przesyłka musi dotrzeć szybko i w idealnym stanie, a jej zawartość – dobrze smakować.

W prowadzeniu takiej działalności odpadają koszty wystroju wnętrza i zatrudnienia kilku osób do obsługi klienta. Bardzo istotne są natomiast działania marketingowe. Jeżeli dobrze prowadzi się taki biznes, klienci wracają i polecają usługę znajomym.

Mamy rozbudowane działania marketingowe, które mają na celu wypromowanie cukierni. Nasi klienci to osoby indywidualne (torty urodzinowe, weselne itp.) oraz firmy (torty jubileuszowe, na eventy itp.). Jak raz się sprawdzimy, to później klienci już bez żadnych oporów dokonują u nas kolejnych zamówień – tłumaczy Mazurkiewicz.

Babeczki z niespodzianką

Sklepiki z kolorowymi babeczkami i muffinkami, czyli cupcakes bakery coraz częściej otwierane są w Polsce. Pomysł przywędrował do nas ze Stanów. W Gdańsku trzy lata temu taki sklepik otworzyła Katarzyna Kaczmarek. Wraz ze znajomymi rozpoczęła próby przenoszenia amerykańskich przepisów na rynek polski. Tak powstały Fajne Baby. Co ciekawe, żadne z założycieli nie miało wykształcenia cukierniczego. Łączyła ich za to wielka pasja do gotowania i pieczenia.

Jesteśmy ekonomistami, politologami, prawnikami, jest też wśród nas jeden terapeuta! Nie chcieliśmy otwierać restauracji, marzyliśmy o własnym, małym, słodkim i przytulnym kąciku. I chyba się udało – mówi Katarzyna Kaczmarek, właścicielka Fajnych Bab.

Początki nie były proste. Jak w każdym biznesie, liczono każdą złotówkę i szukano funduszy na start.

Byliśmy wtedy na tzw. dorobku, zainwestowaliśmy to, co mieliśmy, czyli... prawie nic. Reszta to kredyty, leasingi i wkład rodziny. Nie było łatwo. Liczyliśmy każdą złotówkę, obracaliśmy każdą monetę w palcach, szukając dobrego, profesjonalnego lub półprofesjonalnego sprzętu, który mógłby wytrzymać ciężką pracę w naszej kuchni. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że się udało. Pierwsze miksery ściągnięte ze Stanów pracowały u nas na pełnych obrotach prawie półtora roku. Za to jak stanęły, nie dały się już reanimować – wspomina Katarzyna Kaczmarek.

Receptury Fajnych Bab są wynikiem setek prób i przeróbek przepisów zza Oceanu. Podczas szukania idealnego smaku wspólnicy zauważyli, że Polacy jedzą zdecydowanie mniej słodko niż Brytyjczycy czy Amerykanie.

Słodkości amerykańskie to prawdziwe ulepki. Stają się „zjadliwe” dla Polaka dopiero po zredukowaniu ilości cukru o jakieś dwie trzecie – wyjawia właścicielka.

W świecie babeczek panuje sezonowość. Cały czas np. dobrze sprzedają się baby sernikowe, ale już chałwowe cieszą się popularnością tylko przez kilka dni w roku. Zawsze jest jednak w czym wybrać. Właściciele Fajnych Bab oferują klientom udział w systemie lojalnościowym. Osoba, która kupi babkę może wygrać nagrodę, kawę lub zniżkę i zrealizować tę wygraną na miejscu w cukierni. Właściciele stawiają jednocześnie na przyjazną, luźną atmosferę w lokalu. Lubią rozmawiać z klientami. Twierdzą nawet, że znają imiona prawie wszystkich gości. Okazji do odwiedzenia ich punktu nie brakuje, ponieważ, jak twierdzi Kaczmarek: – My, Polacy, jemy słodycze cały czas, z okazji oraz… z okazji, że nie ma okazji. Ot tak, żeby polepszyć sobie nastrój.


Anna Wrona dziennikarz