Znane marki w małym mieście
Mniejsze miasto to dla znanej marki mniejsza konkurencja, niższe ceny najmu i duże zainteresowanie klientów.
W dużych miastach rozpoznawalni najemcy chętnie współpracują z centrami handlowymi wiedząc, że jest to dla nich opłacalne. A jak to wygląda w mniejszych ośrodkach? Pytanie jest istotne, bo to niemały rynek - w Polsce miast do 100 tys. mieszkańców jest aż 870. Znane marki są tam ważnym elementem struktury handlowej, ograniczają migrację zakupową, cieszą się dużą popularnością i są wyczekiwane przez mieszkańców.
Coraz śmielej
Bez wątpienia inwestycja w sklep w małym mieście będzie oznaczać mniejszą konkurencję, niższe ceny najmu i duże zainteresowanie mieszkańców. Duże sieci już to zauważyły. Choć najpopularniejsze marki zagraniczne są wciąż selektywne w wyborze nowych lokalizacji, to jednocześnie rozwijają sieć sprzedaży w coraz mniejszych miastach. Przykładem może być H&M - marka zdecydowała się na ekspansję m.in. do Żyrardowa, miasta, o 41- tysięcznej populacji czy Malborka, w którym obecnie mieszka 38 tys. osób.
Małe miasta mogą być równie atrakcyjne dla najemcy jak miejscowości powyżej 200 tys. mieszkańców. Rynek się zmienia, możemy zauważyć, że czynniki determinujące decyzję o wynajęciu lokalu w centrum handlowym to nie tylko lokalizacja czy mix najemców – komentuje Ewa Ściubidło z BOIG Property Consulting. – Oczywiście, w małych miastach lokalizacja w centrum przyciąga znane marki, ale równie ważne jest doświadczenie dewelopera i sprawne rozwiązania komunikacyjne. Obecnie pracuję przy komercjalizacji projektu w Nysie, położonego w samym sercu miasta w pobliżu dworca PKP, PKS i rynku. W ciągu miesiąca od rozpoczęcia pracy nad komercjalizacją zgłosiło się do nas wiele marek, które wyraziły zainteresowanie wynajmem. Były to zarówno centrale, które chciałyby mieć swoje punkty sieciowe, jak i franczyzobiorcy, którzy rozważają inwestycję w któryś z brandów.
Aglomeracje są znudzone
Potencjał handlowy mniejszych ośrodków zwiększa się z każdym rokiem wraz z rozwojem gospodarczym takich miast, poprawą infrastruktury drogowej i ogólnym wzrostem zamożności Polaków.
Mniejsze miasta sprzyjają inwestycjom handlowym. Odpowiednio mniejsza konkurencja w połączeniu z nieprzesyconym rynkiem staje się podwaliną do uzyskania przyzwoitych wyników sprzedażowych. Powstające obiekty handlowe w mniejszych ośrodkach mają potencjalną szansę na uzyskanie pozycji nr 1 w mieście i obsługę znacznej części lokalnych klientów – komentuje Tomasz Stawski, kierownik ds. rozwoju franczyzy w Marketing Investment Group, rozwijającej koncept 50 style.
Blisko 40 proc. obecnie istniejących galerii handlowych przypada na duże aglomeracje. Dla statystycznego mieszczucha z Warszawy czy Wrocławia kolejny sklep dużej marki nie będzie zaskoczeniem, ani pretekstem do wycieczki na zakupy. A w 40-tysięcznym mieście może stać się zakupową atrakcją. Należy jednak równocześnie pamiętać też o tym, że upodobania mieszkańców stolicy czy aglomeracji śląskiej różnią się od potrzeb mniejszych rynków. Podczas gdy w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców popularne są duże, wielopoziomowe centra handlowe, to w mniejszych lepiej sprawdzi się format parterowego obiektu, często z wejściem do sklepu z parkingu, realizujący ideę wygodnych zakupów i zaspokajający podstawowe potrzeby mieszkańców.