2015-10-10

Fortuna za pomysł

Wódka w żelu i krem przywracający dziewictwo – pomysłowość człowieka nie zna granic, podobnie jak jego naiwność. Za spełnienie najskrytszych marzeń gotowi jesteśmy płacić krocie. Ci, którzy to wiedzą, dobrze zarabiają.

Fortuna za pomysł

Amerykańska autorka fantasy napisała kiedyś, że to, co jest upragnione, trzeba drogo kupić. Święta prawda – zwłaszcza jeśli marzymy o piciu bez kaca, odzyskaniu niewinności czy zmianie koloru skóry. Bo choć zdrowy rozsądek podpowiada nam, że takie historie można włożyć między bajki, to i tak wysupłamy ostatni grosz, by ich doświadczyć.

Zjedz konika z bajki

Kto z nas w dziecięcych latach nie zechciał choćby raz w życiu dotknąć mitycznego jednorożca? Koń o jednym rogu pośrodku czoła według legend posiadał magiczną moc uzdrawiania, a przez niektórych stanowił personifikację samego Jezusa Chrystusa. W dzisiejszych czasach, dzięki globalizacji, w zasięgu ręki jest nie tylko spotkanie, ale i przejażdżka na grzbiecie legendarnego zwierzęcia. Wystarczy założyć konto na malezyjskim Grouponie i kliknąć w odpowiednią ofertę, zaznaczając przy tym, czy mamy ochotę na jazdę wierzchem, czy też w dyniowej karecie. Groupon na jednorożca oferuje zniżkę w wysokości aż 58 proc., a to znaczy, że za tę przyjemność zapłacimy jedyne 9 mln ringgitów malezyjskich. To tylko nieco ponad 9 mln zł. Ale kto by poskąpiłby grosza na taką gratkę? Po zakupie trzeba tylko mieć nadzieję na dobrą pogodę w dniu realizacji groupona. Oferent zastrzega bowiem, że w przypadku kiepskiej aury jednorożce zostaną zastąpione końmi z doczepionymi imitacjami rogu. Wizualne walory mają jednak nie odbiegać od tych oryginalnych.  

Jeśli natomiast akurat nie mamy pod ręką wolnych 9 mln, to za jedne 10 dolarów możemy zadowolić się obcowaniem z jednorożcem pod inną postacią. Wystarczy zakupić konserwę o nazwie Unicorn Meat, w której to składzie oprócz zmielonego mięsa jednorożca znajdziemy również chrupiące okruchy jego zmiksowanego rogu. Producent serii konserw o nieco podejrzanie brzmiącej nazwie Radiant Farms gwarantuje „magię w każdym kęsie”. Rogi lizać.

Będziesz ciasna jak dziewica

Jeśli któraś nacja zasłużyła na tytuł mistrzowski w dziedzinie marketingu kontrowersyjnych produktów, to z pewnością są nią Hindusi. To właśnie na Półwyspie Indyjskim w ostatnich latach sporą popularnością cieszy się maść o nazwie 18 Again (ang. znowu osiemnastka – przyp. red.), której stosowanie ma zagwarantować, że narządy płciowe kobiet znów nabiorą takich właściwości jak przed odbyciem pierwszego stosunku. Specjalny krem odmładza i zacieśnia pochwę, a to rzekomo za sprawą zawartości m.in. wyciągu z aloesu, migdałów i granatu, a także dodatku złotego pyłku. Producent zadbał, by specyfik cieszył się pożądaniem nie tylko u damskiej, ale również męskiej części klienteli. W tym celu przygotowano reklamę w bollywoodzkim stylu, w której pewna hinduska uwodzi swojego męża, śpiewając, że czuje się jak dziewica i że znów będzie jak za pierwszym razem. Para zaczyna namiętny taniec, a przyglądający się scenie seniorzy czym prędzej biegną do komputera, by i dla siebie zamówić cudowny preparat…

To jednak niejedyny produkt w kremie, jaki podbija hinduskie gusta. Jeszcze większym przebojem okazują się maści wybielające. Społeczeństwo w Indiach manifestuje tęsknotę za białą karnacją. Na billboardach dominują postacie o jasnej cerze, agencje hostess i modelek przyjmują multum zapytań o białe dziewczyny. Wybielające kremy kupują mężczyźni i kobiety, smarując nimi nie tylko siebie, ale coraz częściej i swoje pociechy. Producenci zacierają ręce – ich roczne dochody sięgają pół miliarda dolarów. Dlatego raczą klientów coraz to nowszymi pomysłami. Wśród nich m.in. wybielającym żelem do higieny intymnej, dzięki któremu życie ma być „nie tylko świeższe, ale i… jaśniejsze”.

Patent na procent

Całej plejady kuriozalnych wynalazków doczekały się trunki wyskokowe – na czele z wódką w żelu. Matką pomysłu zamknięcia alkoholowego napoju w tubce była niezgoda na zakaz wnoszenia własnych drinków do klubów, w których, jak wiadomo, za takowe płacić trzeba znacznie więcej niż w sklepie monopolowym. Grupa studentów z Gdańska postanowiła rozprawić się z obowiązującym stanem rzeczy i przy użyciu żelatyny wieprzowej oraz dodatków smakowych zaklęła spirytus w owocowym żelu. Od tamtej pory ochroniarze w klubach zaczęli zwracać uwagę na klientów z kieszeniami pełnymi tubek z podejrzaną substancją…

Przemycanie do knajp wódki w żelu wydaje się jednak pozbawionym sensu w obliczu innego wysokoprocentowego patentu, nad którym pracują rosyjscy naukowcy. Uczeni postawili sobie za zadanie opracowanie alkoholowej pigułki. Jej połknięcie, w zależności od konkretnej wersji proszka, miało przynieść tożsamy efekt z wypiciem np. jednego piwa albo szklanki whisky.

Jeszcze dalej poszli twórcy patentu AWOL – alcohol without liquid (ang. alkohol bez płynu – przyp. red.). Chodzi o zastosowanie specjalnych aparatów, które podgrzewają trunek i za pośrednictwem odpowiedniego dozownika pozwalają na wdychanie jego oparów. Metoda ta ma tę zaletę, że nie powoduje skutków ubocznych w postaci kaca. Wdychanie pozwala jednak znacznie szybciej odczuć efekty wchłanianej substancji. W Stanach Zjednoczonych taka konfiguracja została uznana za niebezpieczną, jako promująca nieodpowiedzialne picie i ułatwiająca uzależnienie. Zakazano jej w 22 stanach. 

Przykłady dziwacznych produktów i usług można jeszcze długo mnożyć. Tym bardziej że prawdziwy ich wysyp miał miejsce w ostatnich kilku latach ze względu na pogłoski o nadchodzącym końcu świata. W internecie roiło się wówczas od ofert sprzedaży kapsuł ratunkowych, w których można przeżyć zagładę. To tylko jeszcze jeden dowód na słuszność starego porzekadła sprzedawców. Ludzie nie kupują produktów, lecz marzenia, które z ich pomocą mogą spełnić. 

Grzegorz Morawski
Grzegorz Morawski dziennikarz