Loki i koki w sąsiedztwie biura
Jeśli jesteś fryzjerem-artystą, za którym wierni klienci pójdą nawet do piekła, to nie ma znaczenia, gdzie otworzysz swój salon. Ale jeśli chcesz powalczyć o nową klientelę, poszukaj lokalu w sąsiedztwie osiedli mieszkaniowych, a jeszcze lepiej... dużych biurowców.
Wszystko zależy od tego, kto ten salon będzie prowadził – mówi Bożena Kurek, współtwórca grupy K&L Design Group, zrzeszającej w systemie partnerskim osiem salonów fryzjerskich w Warszawie i okolicy. – Jeśli nie jest to fryzjer, ale biznesmen nastawiony na zysk, to najlepiej jeśli wybierze lokal w galerii handlowej, gdzie jest największy przepływ ludzi. Jeżeli natomiast jest to fryzjer, który ma wypracowaną własną grupę klientów i chce przejść „na swoje”, to powinien otworzyć salon przy ruchliwej ulicy, z dobrze widoczną witryną i możliwością zaparkowania samochodu przed lokalem.
Wiadomo, że powinno to być miejsce, obok którego przechodzi lub przejeżdża dużo potencjalnych klientów. Ale trzeba być ostrożnym w wyborze.
Jeżeli na przykład jest to punkt przesiadkowy komunikacji miejskiej, to faktycznie przechodzą tamtędy setki osób dziennie, ale wszyscy w biegu – dodaje Bożena Kurek. – Jeśli chcemy powalczyć o nową klientelę, dobrze jest znaleźć lokal blisko dużych osiedli mieszkalnych. Jednak jeszcze lepiej zdecydować się na otwarcie salonu obok skupiska biurowców. Dzisiaj łatwiej wyjść do fryzjera w czasie przerwy na lunch niż po powrocie do domu, gdy zwykle jest już bardzo późno. Zawsze też lepsza jest lokalizacja salonu na parterze, nie na piętrze.
Zanim otworzysz
Wymogi sanitarne, jakie powinien spełniać lokal, w którym będzie prowadzony zakład fryzjerski, są wyszczególnione w rozporządzeniu ministra zdrowia z 17 lutego 2004 roku. Zgodnie z przepisami salon powinien być zlokalizowany w oddzielnym budynku lub lokalu albo stanowić wyodrębnioną część takiego budynku. W tym drugim przypadku wejście może być wspólne dla różnych użytkowników, ale idąc do fryzjera, klient nie może przechodzić przez lokale należące do innych usługodawców. W zakładzie fryzjerskim musi być wyodrębnione pomieszczenie na usługi (wyposażone w umywalki z ciepłą i zimną wodą). Konieczne jest specjalnie wydzielone stanowisko do mycia i farbowania włosów. Oprócz tego poczekalnia dla klientów oraz zaplecze, w którym jest miejsce do jedzenia posiłków i szatnia dla personelu. Lokal trzeba podłączyć do sieci wodociągowej i kanalizacyjnej. Musi w nim być łazienka z ubikacją i umywalką. W przypadku gdy salon mieści się w budynku wspólnym, np. w galerii handlowej, wystarczy toaleta ogólnodostępna, pod warunkiem że znajduje się nie dalej niż 75 metrów od salonu. Ściany przy umywalkach i zlewach, do wysokości 1,6 m, muszą być wykonane z materiałów, które nie pochłaniają wilgoci, są łatwozmywalne i odporne na środki dezynfekcyjne – np. glazura. To samo dotyczy podłogi. W żadnym wypadku nie można położyć na niej dywanów czy chodników. Całe wyposażenie zakładu, szczególnie meble, powinno być odporne na uszkodzenia, nie wchłaniać kurzu ani wody.
Klient w strefie
Przekładając przepisy na realia, w salonie powinno być wydzielonych kilka stref. Przede wszystkim strefa klienta, która zaczyna się już za progiem. Tutaj znajdują się recepcja oraz poczekalnia z szatnią lub szafą czy wieszakiem. To odpowiednie miejsce na ustawienie stolika z gazetami, które umilą czas oczekiwania na usługę, czy na wypicie zaproponowanej przez obsługę kawy lub herbaty. Kolejna jest strefa myjek.
Musi być osłonięta i niewidoczna z zewnątrz, przez witrynę czy okna – podkreśla Bożena Kurek. – Następna strefa to strefa stanowisk fryzjerskich. Potrzebne jest też miejsce na prezentację kosmetyków oraz na przygotowywanie środków do zabiegów i pielęgnacji, np. farb.
Optymalna wielkość salonu to 50-60 m2. Wtedy i warunki pracy są dobre, i klienci czują się komfortowo.
Oczywiście, wszystko zależy od tego, ilu będzie pracowników. Moim zdaniem trzeba wystartować z minimum trzema stanowiskami, ale jednocześnie mieć zapas metrów na rozszerzenie oferty, czyli miejsce, które można szybko i niewielkim kosztem przearanżować – radzi Bożena Kurek.
Ile to kosztuje?
Idealnie byłoby znaleźć lokal, w którym już wcześniej mieścił się salon fryzjerski. Wtedy zmniejszają się znacząco koszty adaptacji, bo właściwie wystarczy tylko pomalować ściany. Ale nie zawsze się to uda. Można jednak próbować szukać oszczędności i zatrudnić do remontu pana „złotą rączkę”.
Wtedy przy lokalu o powierzchni 50 m2, w którym nie ma zrobionych zgodnie z wymogami przepisów podłóg i ścian, koszt remontu może się zamknąć w 30 tys. zł – mówi Bożena Kurek.
Jeśli zdecydujemy się wynająć lokal w galerii handlowej, musimy liczyć się z tym, że koszty będą o wiele większe, a na dodatek trzeba będzie zmierzyć się z biurokratyczną machiną projektów, pozwoleń, akceptacji wymaganych ze strony wynajmującego.
Przy wyborze wyposażenia rozpiętość cenowa też jest duża. Przy czym tutaj warto zainwestować więcej, bo w razie przeprowadzki ściany i podłogi zostaną, ale sprzęt i meble zabierzemy przecież ze sobą.
Trudno o dokładne wyliczenia, ale wyposażenie trzystanowiskowego salonu to koszt około 50 tys. zł – szacuje Bożena Kurek.
I jeszcze jeden ważny detal – wykończenie wnętrz. Obowiązuje zasada, że salon ma się podobać nie właścicielom, ale klientom, bo to ci ostatni powinni się w nim czuć dobrze.
Dlatego stawiajmy na jasne, proste formy. Nie warto przestylizować wnętrza – uważa Bożena Kurek. – Co z tego, że właściciel lubi lata 80. albo starożytny Egipt, skoro tylko trzem na stu potencjalnych klientów to się spodoba? Dlatego lepsza jest bardzo delikatna, uniwersalna stylizacja albo przełamanie prostych form lekko stylizowanymi.