2015-05-27

Burger nie lubi przepychu

W lokalach Bobby Burger dominuje dość surowy wystrój wnętrz. Aczkolwiek nie brakuje oryginalnych „smaczków”.

Burger nie lubi przepychu Restauracja Bobby Burger (fot. Bobby Burger)

Bobby Burger to wywodząca się z Warszawy sieć restauracji serwującej głównie burgery. Jego twórcy zaczynali od prowadzenia food trucka, dziś prowadzą koncept liczący ponad 20 punktów w dużych polskich miastach – Warszawie, Krakowie, Gdańsku i Bydgoszczy. Standardowym lokalem pod placówkę Bobby Burger jest miejsce o metrażu 70-120 m2. Musi posiadać przyłącze elektryczne min. 30 kW, przyłącze wodno-kanalizacyjne, a także możliwość urządzenia kuchni z wyciągiem technologicznym.

Nasze punkty otwieramy głównie w miejscach o bardzo dużym natężeniu ruchu pieszego, z dużymi witrynami, w sąsiedztwie biur lub klubów dyskotekowych, osiedli mieszkaniowych czy punktów komunikacyjnych – wylicza Krzysztof Kołaszewski, prezes Bobby Burger.

W restauracjach BB dominuje surowy, nienarzucający się wystrój. Kolorystyka lokali utrzymana jest w stonowanych, ciemnych barwach. Odwiedzając poszczególne placówki nie sposób jednak nie zwrócić uwagę na oryginalne wyróżniki. Np. na warszawskim Ursynowie goście zasiądą przy stołach z palet, a już w Bydgoszczy przy białych, drewnianych blatach. W stolicy kujawsko-pomorskiego industrialny klimat lokalu potęguje ceglana ściana. W Gdańsku ceglanych akcentów jest jeszcze więcej, a w dodatku lokal oświetlony został lampami rodem z warsztatu samochodowego. Gdański Bobby Burger działa na reprezentacyjnej ulicy Długiej na starówce, toteż aby wpisać się w historyczne otoczenie właściciele przykryli bar starym kredensem. W niektórych barach sieci znajdziemy też murale wykonane na zamówienie przez znanych artystów.

Kapitał potrzebny do otwarcia własnego Bobby Burgera sięga ok. 200-300 tys. zł. Biznes zaczyna zarabiać na koszty zwykle w połowie drugiego miesiąca, a całkowity zwrot z inwestycji pojawia się najpóźniej po dwóch latach.

Grzegorz Morawski
Grzegorz Morawski dziennikarz