2015-05-05

Kawa parzona na rowerze

Mobilna kawiarnia ma trzy koła i waży prawie 400 kilogramów. Mimo to prowadzić ją może nie tylko rosły mężczyzna, lecz także o wiele delikatniejsza kobieta.

Kawa parzona na rowerze Fot. Bike Cafe

Kawiarnia na rowerze już samym wyglądem przyciąga klientów.


– Od początku wiedziałem, że ma być utrzymana w stylu retro – opowiada Marcin Łojewski, prezes zarządu firmy Bike Cafe i projektant rowerowej kawiarni. – Rower jest trzykołowy, w czarno-brązowej kolorystyce, ma stalowe ramy i stoisko wykonane z drewna. Założenie było takie, że ma uatrakcyjniać przestrzeń, w której stoi.

Oczywiście rower jest wyposażony w ekspres i młynek do kawy oraz wszelkie akcesoria baristy, konieczne do serwowania latte czy espresso. Może pracować nawet do 15 godzin bez konieczności podłączenia do prądu i wody. Ma też specjalne osłony, które można rozsunąć w przypadku złej pogody oraz system ogrzewania, pozwalający pracować w temperaturze do minus 10 st. C. Całość waży od 350 do 380 kilogramów. Jest przystosowany do jazdy, ale – z racji na wagę – tylko na krótkich trasach. Na dalszych trzeba go przewozić na przyczepce. Projektanci zapewniają, że wsiąść na taki rower mogą nie tylko panowie – kobiety też dadzą radę.

Z korporacji na rowery

Marzena i Janusz Kowalikowie mają już cztery rowerowe kawiarnie na terenie Trójmiasta, w tym jedną wyłącznie do obsługi imprez.

– Po latach pracy w korporacji szukaliśmy pomysłu na własny biznes – opowiada Janusz Kowalik. – Interesowała nas branża gastronomiczna. Ktoś opowiedział nam o koncepcji rowerowych kawiarni. Na targach franczyzy trafiliśmy na stoisko Bike Cafe.

Państwo Kowalikowie wzięli udział w konkursie na mobilną kawiarnię, ogłoszonym przez władze Gdyni. Dzięki temu mogą ustawiać swoje rowery w wyznaczonych przez miasto miejscach. Oczywiście, trzeba za to płacić ustaloną przez lokalny samorząd kwotę, miesięczną lub kwartalną. Oprócz tego rowerowe kawiarnie są też atrakcją festynów i różnego rodzaju eventów. Mogą także stanąć we wnętrzu budynków, jako kawowa wyspa.

– To może być pomysł na przetrwanie sezonu zimowego, gdy pogoda jednak nie pozwala pracować na zewnątrz – podpowiada Janusz Kowalik. – Decydując się na prowadzenie tego rodzaju biznesu trzeba przede wszystkim bardzo dobrze rozpoznać lokalny rynek. Wiedzieć, gdzie znajdziemy klientów. Najlepsza grupa docelowa to osoby, które mają dużo wolnego czasu, nie spieszą się. Wybierając miejsce należy też pamiętać o tym, by nie ustawiać się w pobliżu stacjonarnych kawiarni, które są dla nas konkurencją.

Fundusz na start

Aby ruszyć w drogę z rowerową kawiarnią potrzeba 60-70 tys. zł. Główny wydatek to rower. Kosztuje 49 tys. zł netto. Do tego dochodzi pakiet startowy od licencjodawcy, za który trzeba zapłacić 9,9 tys. zł. W zamian za to franczyzobiorca otrzymuje od Bike Cafe pomoc w znalezieniu lokalizacji i uzyskaniu potrzebnych zezwoleń, szkolenia z przygotowywania kawy, obsługi klienta i... roweru. Do wydatków trzeba jeszcze doliczyć koszty kupna produktów (kawę można kupować tylko od franczyzodawcy). Licencjodawca pobiera 60 gr opłaty prowizyjnej od każdej sprzedanej kawy. Szacowany przez właściciela sieci okres zwrotu z inwestycji wynosi około 12 miesięcy.

W tej chwili po Polsce jeździ 16 rowerowych kawiarni pod szyldem Bike Cafe, trzy kolejne ruszą wkrótce. Jedna funkcjonuje też w czeskim Libercu.

Monika Wojniak-Żyłowska
Monika Wojniak-Żyłowska dziennikarz