2015-04-11

Biznes, który wpada w oko

Do prowadzenia salonu optycznego nie potrzeba żadnych zezwoleń. W tej branży swojej szansy mogą poszukać także ci przedsiębiorcy, którzy z okulistyką nie mieli dotąd nic wspólnego. Pod warunkiem jednak, że nie przerażają ich nazwy takich urządzeń, jak autorefraktometr, foropter czy frontofokometr.

Biznes, który wpada w oko fot. Vision Express

Specjaliści są zdania, że do naszego kraju już dotarł trend obserwowany w zachodniej Europie, gdzie okulary wymienia się średnio co 3-4 lata. To dobra wiadomość dla właścicieli salonów optycznych. Nieco gorszą jest słona kwota kapitału, jakiej potrzeba do uruchomienia własnego punktu.

Koszty nie do przeoczenia  

Jeśli wszystkie trzy terminy ze wstępu udało ci się prawidłowo odczytać już za pierwszym podejściem, to pierwszy krok do otwarcia własnego „optyka” masz już za sobą. Teraz pora  na rozszyfrowanie nazw wspomnianych urządzeń pod kątem ich przydatności w codziennym funkcjonowaniu salonu optycznego, a także ich wagi na długiej liście wydatków inwestycyjnych.

Autorefraktometr to przyrząd, za pomocą którego wykonuje się badanie ostrości wzroku. Jest najdroższym elementem spośród wszystkich kosztów inwestycyjnych, jakie musi ponieść właściciel salonu optycznego. Cena nowego autorefraktometru to ok. 65 tys. zł.

W obliczu takiego wydatku pozostałe narzędzia optyczne nie wydają się już tak kosztowne.  Wspomniany foropter, stosowany do badania wady wzroku i pozwalający na dobranie odpowiednich szkieł okularowych, to wydatek rzędu 1,5 tys. zł. Za służący do pomiaru mocy czołowej soczewki frontofokometr trzeba zapłacić ok. 1 tys. zł, a wziernik do badania oczu, zwany oflamoskopem, będzie kosztował już blisko pięć razy więcej.

To niestety dopiero początek plejady skomplikowanych przyrządów i narzędzi, które muszą  stanowić wyposażenie dobrego salonu optycznego. Potrzeba jeszcze dioptriomierza, centroskopu, urządzeń do obróbki i szlifowania szkieł, a także drobnych narzędzi, takich jak szczypce, pincety, uchwyty. Do tego dochodzi niezbędny sprzęt BHP, czyli gaśnice, odzież ochronna itp. Warto też pomyśleć o atrakcyjnej sklepowej ekspozycji, która przyciągnęłaby klientów szerokim wyborem oprawek w różnych przedziałach cenowych. Początkowa inwestycja powinna obejmować także zapas szkieł, soczewek kontaktowych, a także okularów przeciwsłonecznych, futerałów i akcesoriów. O otwarciu prostego salonu optycznego można myśleć, jeśli posiada się kwotę przynajmniej rzędu 150-200 tys. zł. Stworzenie rozbudowanego salonu w drogiej galerii handlowej pochłonie sumę nawet kilkukrotnie większą.

Comiesięczna sól w oku

Tak pokaźny bagaż asortymentu trzeba wziąć pod uwagę nie dlatego, że profesjonalny sprzęt sprawi, że salon nabierze wyglądu z prawdziwego zdarzenia. Sens wyposażenia zakładu w nowoczesne urządzenia okulistyczne wynika z faktu, że klienci przychodzą do niego nie tylko po okulary, ale lecz także po to, by wykonać badania. Te z jednej strony umożliwią dobór odpowiednich szkieł, a z drugiej same w sobie generują obrót salonu.

Wróćmy jednak do kosztów. Po analizie bazowych wydatków trzeba zacząć zastanawiać się nad tymi, które będą co miesiąc regularnie odchudzać budżet salonu. Od 5 do nawet 30 tys. zł   należy przeznaczyć na pokrycie kosztów najmu odpowiedniego lokalu. Cena będzie wahać się w oczywisty sposób zależnie od lokalizacji punktu. Można zdecydować się na otwarcie sklepu w galerii handlowej lub przy ulicy. Ważne jednak, by miejscowość, w której przedsiębiorca będzie prowadzić działalność, oferowała chłonny rynek zbytu. Z oczywistych względów bardziej dochodowe będą punkty w większych i zamożniejszych miastach, jednak w mniejszych miejscowościach o wyższej średniej wieku również nie brakuje osób z wadami wzroku. Tam można dodatkowo liczyć na korzyść z monopolizacji lokalnego rynku.         

Równie ważnym zadaniem jak znalezienie odpowiedniego lokalu będzie dla przedsiębiorcy pozyskanie usług technika-optyka. Zwłaszcza, jeśli zakład ma być otwarty przez przedsiębiorcę, który w zakresie usług optycznych może być określony mianem laika. Zarobki optyków wahają się w zakresie 2-2,5 tys. zł. Wraz ze wzrostem kwalifikacji i po zdobyciu tytułu mistrzowskiego wynagrodzenie może wzrosnąć do 3 tys. zł. Nieco więcej trzeba zapłacić fachowcowi, który posiada uprawnienia do wykonywania badań.

Ostateczną diagnozę dotyczącą wady wzroku klienta wystawić musi jednak lekarz okulista. Będzie niestety bardziej kosztowny niż optyk, jednak dzięki jego obecności salon zyska na prestiżu, a usługi będą cieszyć się większą renomą i zaufaniem. Dobry specjalista obciąży budżet kwotą przynajmniej 6 tys. zł.

Jak ślepej kurze ziarno

Konieczność zatrudnienia okulisty i optyka oraz zakup sprzętu do badania wzroku spowodowana jest faktem tym, że na rynku coraz rzadziej występują funkcjonują salony, w których możemy jedynie zakupić okulary. O wiele lepiej radzą sobie punkty, w których klient może liczyć na fachową diagnozę. Wizyta w salonie optycznym często bywa substytutem pójścia do lekarza.

Dla przedsiębiorcy nie bez znaczenia jest też fakt to, że klienci przychodzą po okulary nie tylko dlatego, że gorzej widzą albo że ich dotychczasowe „szkła” zdradzają oznaki zużycia.


     – Coraz częściej jednak okulary są traktowane jako akcesoria mody, podobnie jak zegarek, krawat, apaszka czy torebka – mówi Piotr Wilczyński, dyrektor ds. rozwoju w Vision Express. –  Rozmaite kolory i kształty okularów pozwalają zaspokajać różne potrzeby klientów pod kątem  rodzaju zastosowania (np.: praca, sport, wakacje, wieczory) czy dopasowanie do koloru ubioru czy wrażenia, które chce się zrobić na rozmówcy.

Wprawdzie rzadkością są klienci, którzy chcą sprawić sobie tzw. „zerówki” tylko po to, by w swoim przekonaniu zyskać na atrakcyjności, jednak fakt to, że w  jednym sezonie popularne są takie oprawki, a w następnym inne, może znacznie przyczynić się do wzrostu obrotów salonu optycznego.


    – Jest wiele powodów, które pozwalają liczyć na stały wzrost potencjalnych klientów – mówi Piotr Wilczyński. – Wśród najważniejszych można wymienić starzenie się społeczeństwa, migrację ludności do miast i większą dostępność usług optycznych. Klienci wykazują też coraz większą świadomość potrzeby profesjonalnej korekcji wzroku. Z jednej strony zwiększa się siła nabywcza i poziom zamożności ludności, a z drugiej obciążenie wzroku poprzez telewizję, komputery czy książki jest coraz większe.


Gdzie wypatrywać zysku

Wysokie koszty początkowej inwestycji wynikają między innymi z konieczności zbudowania szerokiej oferty sprzedażowej, która będzie dla klienta dostępna w salonie ad hoc. Aby pokaźna kwota kapitału startowego była dla przedsiębiorcy łatwiejsza do „przełknięcia”, warto zaznaczyć, że marże na okulary kształtują się na poziomie kilkudziesięciu procent. A to właśnie ich sprzedaje się najwięcej.


    –  Okulary korekcyjne są podstawą sprzedaży w salonach optycznych Vision Express i to one stanowią o sukcesie danego punktu handlowego – mówi Piotr Wilczyński. –  Drugą najważniejszą grupą a towarową są soczewki kontaktowe. Badania i okulary przeciwsłoneczne są niezbędne, lecz nie stanowią istotnego źródła przychodów salonu optycznego. Jeśli chodzi o asortyment, to zdecydowanie największe znaczenie mają produkty dostępne cenowo.  Zakupy z segmentu luksusowego to przywilej niewielu Polaków.
    

Klienci przychodzą do salonu optycznego najczęściej po to, aby zrealizować receptę od okulisty na okulary korekcyjne. Często zdarza się także, że klient podejrzewa u siebie wadę wzroku, lecz zamiast do lekarz okulisty od razu wybiera się do salonu optycznego, by wykonać niezbędne badania. To kolejny powód, dla którego warto nasz punkt wyposażyć w odpowiednią aparaturę medyczną.


Optyk też we franczyzie

Salony optyczne sprawdzają się także jako biznes franczyzowy. Najbardziej popularną sieciową marką w tej branży jest Vision Express.

Aby otworzyć salon optyczny, nie trzeba posiadać specjalistycznej wiedzy. Jest jednak pewne ale.


    – Branża optyczna wymaga specjalistycznej wiedzy i wykształcenia, więc z pewnością wielkim atutem są odpowiednie kwalifikacje optyczne franczyzobiorcy – mówi Wilczyński. – Najlepiej radzą sobie osoby, które są mocno zaangażowane w biznes przez swoją własną pracę.  W naszej sieci sukces odniosły jednak także osoby, które zatrudniają specjalistów od zarządzania salonami franczyzowymi.

 


Członek zarządu Vision Express sprowadza na ziemię tych, którzy chcą wejść do branży z nadzieją na łatwy zarobek.


    – Problemy ze wzrokiem to choroba cywilizacyjna, która dotyka coraz większą liczbę ludności – przyznaje. – Jednak liczba sklepów optycznych rośnie szybciej niż rynek odbiorców produktów. W związku z tym zacieranie rąk z myślą o przyszłych zyskach to bardzo optymistyczny gest, który w wielu przypadkach nie przełoży się na rzeczywiste zadowolenie z wysokich przychodów.  

Grzegorz Morawski
Grzegorz Morawski dziennikarz