Guziki, wstążki i duże pieniążki
Choć lata świetności pasmanterii dawno już minęły, to prowadzenie sklepu z nićmi i guzikami może nadal się opłacać. Pod warunkiem, że właściciel zadba o bogatą ofertę i stałych klientów.
Krystyna i Tadeusz Więckowscy swój sklep pasmanteryjny prowadzą od 1989 roku. Jak podkreślają do branży trafili zupełnie przypadkiem. Nie mieli doświadczenia handlowego i szukali swojego miejsca w biznesie. Do założenia pasmanterii namówił małżeństwo jeden z dostawców.
- Po zmianie ustroju większość sklepów pasmanteryjnych padła, bo towar który oferowały był bardzo tani i nie dawał szansy na sukces i dobry zarobek – opowiada Tadeusz Więckowski. - W całej Warszawie było wówczas kilka sklepów z guzikami, nićmi, zamkami do ubrań czy innymi materiałami, które potrzebują krawcy.
Przedsiębiorcy obawiali się branży, ale okazało się że był to strzał w dziesiątkę. Mały sklep działał na ul. Próżnej i wkrótce trafiało tam bardzo wielu klientów, zarówno indywidualnych, jak i hurtowników. Poza tym zaopatrywali się w nim znani projektanci mody oraz producenci odzieży. Obok wciąż rosnącego popytu na sukcesie sklepu zaważyło także to, że wraz z nastaniem gospodarki rynkowej zmienił się sposób ustalania marży na towary. Marża nie była już stała i ustalana centralnie dla całego kraju jak za czasów PRL, tylko ruchoma i zależna od sytuacji na rynku. O jej wysokości decydował indywidualnie przedsiębiorca.
Kupujemy guziki
Pasmanteria państwa Więckowskich była w latach 90. jedną z niewielu w stolicy i dzięki temu mogła liczyć na spore grono stałych klientów. Jednak wraz z powstawaniem dużej liczby sklepów odzieżowych, przenoszeniem produkcji odzieży na Wschód i później dalej do Chin, z roku na rok prowadzenie punktu stawało się coraz mniej opłacalne.
- Na szczęście mamy stałych klientów, którzy zaopatrują się u nas, więc sklep jakoś sobie radzi – mówi właściciel. - Jednak obecnie otwarcie takiego biznesu to spore wyzwanie.
Największe stanowi zakup towaru. Aby otworzyć pasmanterię trzeba mieć różnoraki asortyment: guziki, taśmy, suwaki, nici, ozdoby dekoracyjne. Powinniśmy jednak zdecydować się na jeden z nich, który będzie wiodący i specjalizować się w jego sprzedaży. Więckowscy postawili na guziki i mają w ofercie 16 tysięcy rodzajów guzików: od najmniejszych o średnicy kilkunastu milimetrów, po duże o średnicy kilkunastu centymetrów. Oprócz tego w sklepie jest także spory wybór taśm, nici, zamków błyskawicznych. Według przedsiębiorcy inwestycja w pasmanterię pochłonie obecnie ok. 300 tys. zł. To spora suma zważywszy na to, że towar nie ma rzeszy nabywców i nie kosztuje wiele. Jedyna zaleta guzików jest taka, że rzadko wychodzą z mody i mogą być w ofercie przez kilka lat. Nawet po wielu latach znajdują się na nie nabywcy.
Lokal na pasmanterię nie musi być duży. Wszystko zależy od tego jak dużo towaru chcemy mieć w ofercie. Może więc być to 20 m2, ale także i 100 m2. Lokalizacja zależy od woli przedsiębiorcy.
Kto sprzedaje, kto kupuje
Sukces pasmanterii zależy nie tylko od oferowanego towaru i szerokiego asortymentu, ale także od doświadczonych sprzedawców.
- Klienci przyjeżdżają do nas od wielu lat, bo wiedzą, że mogą liczyć na fachową pomoc i doradztwo przy zakupach – mówi przedsiębiorca. - Wykwalifikowani sprzedawcy zawsze wiedzą jakie dodatki dobrać do danego typu materiału, koloru tkaniny. A klienci cenią sobie fachową pomoc.
Jak wspomina Tadeusz Więckowski, gdy zakładał sklep nie miał nawet szyldu na sklepie. Wszyscy zainteresowani zakupami wiedzieli gdzie mają trafić. Obecnie bez szyldu, reklamy sklepu w branżowych pismach, internecie się nie obejdzie. Mimo to klientów i tak nie ma zbyt wielu. Przed laty wśród kupujących dominowali hurtownicy, producenci odzieży. Obecnie są to klienci detaliczni. Zazwyczaj nabywają po kilka guzików, trochę taśmy dekoracyjnej, nici, gumę bieliźnianą.
Konkurencja nie śpi
Choć na początku lat 90. pasmanterii nie było wiele, obecnie na rynku działa sporo sklepów oferujących guziki, nici czy ozdoby krawieckie niezbędne zakupy można też zrobić w sklepach internetowych. Rynek jest nasycony, wybór oferowanych towarów bardzo duży, więc walka o klienta jest zacięta. Konkurencję wytrzymują nieliczni, bo coraz mniej Polaków robi zakupy w pasmanteriach. Prościej jest kupić nowe spodnie niż męczyć się z wszywaniem zamka.
Obok silnej konkurencji, spadku popytu, przedsiębiorcom prowadzącym pasmanterię doskwierają choćby przepisy (ustawa o rachunkowości) nakazujące coroczne inwentaryzacje. Wówczas sklep jest przez około tydzień nieczynny. Przedsiębiorca nie zarabia tylko liczy. Wszystkie guziki, szpilki. A tylko samych guzików jest kilkadziesiąt tysięcy... Kolejny mankament prowadzenia takiego biznesu to fakt, że w sklepie trzeba mieć duże ilości towaru, a sprzedaje się go zazwyczaj na sztuki i za niewielką cenę.
- Mimo wszystkich uciążliwości oraz spadku popytu jest to jednak działalność, która zapewnić może przyzwoite zyski – twierdzi Tadeusz Więckowski. - Jeśli w otwarcie sklepu inwestuje się tak dużą sumę, trzeba starać się, żeby biznes wypalił. Przecież nie można się poddać i wyrzucić tylu guzików na śmieci. (mb)