2014-09-05

Zysk odbity od ściany

Otwarcie klubu squasha to inwestycja wymagająca cierpliwości i sporych pieniędzy, bo klienci nie od razu przekonują się do nowości.

Zysk odbity od ściany fot. sxc.hu

Squash jest sportem całorocznym. Zainteresowanie odbijaniem piłki w czterech ścianach rośnie jesienią i zimą. W pozostałym okresie dostrzega się mniej i bardziej oblegane pory dnia, a właśnie na tej podstawie ustala się ceny.

Mierz wysoko i... szeroko

O ile rozpoczęcie przygody ze squashem jest stosunkowo łatwe, o tyle rozkręcenie sportowego biznesu wydaje się trudniejsze, bo bardzo kosztowne. Prace związane z otwarciem klubu należy zacząć od znalezienia odpowiedniego lokalu, a tu wymagania są wysokie, i to dosłownie. Kort do gry w squasha musi mieć wysokość minimum 6 m i powierzchnię ok. 65 m2. Racquet Squash Club ma korty o wysokości 9 m, a Andrzej Kokoryka z lubelskiego Fit Klubu wspomina nawet o 100 m2 przeznaczonych na jeden kort. Na tej  powierzchni nie mogą znajdować się słupy i inne przeszkody.

Na początku warto zainwestować w najwyżej dwie sale do gry, a w przypadku dużego zainteresowania można dobudować kolejne. Są jednak i kluby z jedną salą, ale to pojedyncze przypadki dotyczące najsłabszych lokalizacji i w większości ich właściciele po niedługim czasie działania decydują się na rozbudowę.  Koszt powstania jednej sali waha się między 50 a 65 tys. zł, w zależności wielkości i jakości materiałów budowlanych. W ofertach można znaleźć i takie, które kosztują 140 tys. zł.

Oprócz przestrzeni do gry trzeba zaplanować miejsce na: prysznice, szatnie (50 m2), recepcję i wypożyczalnię oraz ewentualnie na miejsce do wypoczynku (ok. 60 m2).

W naszym klubie znajduje się część wypoczynkowa, w której na klientów czekają wygodne sofy. Ponadto mogą oni zjeść drobny posiłek, napić się kawy czy herbaty, skorzystać z bezprzewodowego internetu czy zagrać na konsoli do gier – opisuje Michał Czmyr, menedżer Racquet Squash Club z Krakowa.

Trzeba założyć, że cała inwestycja zajmie powierzchnię od 600 do nawet 1500 m2. Wybór dobrej lokalizacji i ogromna powierzchnia powodują, że koszty utrzymania są dość wysokie. Lokal o powierzchni 990 m2 na warszawskim Powiślu to miesięczny wydatek na poziomie niecałych 17 tys. zł.

fot.sxc.hu

Komfort przede wszystkim

Nie bez znaczenia jest otoczenie klubu. Jeżeli otwieramy go w dużym mieście warto się zorientować w ofercie najmu powierzchni centrów handlowych. Czynsze są wyższe i płacone w euro, ale klienci masowo odwiedzają takie miejsca. W przypadku ekskluzywnych lokalizacji w centrach dużych miast koszt wynajęcia metra kwadratowego to nawet 200 euro. Wybierając tego typu obiekt nie trzeba będzie się martwić np. o parking, który gra znaczącą rolę w budowaniu komfortu odwiedzających klub. Mniejsze miasta też bardzo dobrze sprawdzą się w tym biznesie, trzeba tylko włożyć więcej pracy w działania promocyjne i dotarcie do klienta.

Squash to wciąż gra elitarna, klienci lubią być „dopieszczani”. Trzeba więc dbać o czystość kortów, klimatyzację – podkreśla Michał Czmyr.

O komforcie decyduje też dostęp do usług dodatkowych, jak na przykład możliwość wynajęcia trenera lub sparing partnera. Dla właściciela klubu są to niewielkie koszty – trenerzy nie muszą być na etacie, wystarczy, że klub z nimi współpracuje. Natomiast dobieranie sparing partnerów wymaga tylko stworzenia bazy danych osób, które chcą w takim programie uczestniczyć.

Klub squasha musi też zainwestować w sprzęt, jednak w zestawieniu z kosztami utrzymania lokalu wydatek nie będzie zbyt duży. Chodzi głównie o rakiety, które w porównaniu do tenisowych są mniejsze i lżejsze, ale cenowo plasują się na podobnym poziomie. Średniej jakości rakieta kosztuje ok. 200 zł, a bardziej profesjonalna 400-500 zł. Na ogół do wypożyczanych rakiet klient otrzymuje bezpłatnie piłki, które w sprzedaży detalicznej kosztują kilkanaście złotych za sztukę.

Klub squasha to przedsięwzięcie dla ludzi wytrzymałych, podobnie jak sama gra w squasha. Dlatego amatorzy sportu i biznesu powinni wcześniej poćwiczyć – albo w klubie, albo w opracowywaniu skutecznego biznesplanu.

Jeśli ktoś myśli, że otworzy klub i od razu będzie czerpał z tego zyski, to się myli. Poziom zwrotu z inwestycji można porównywać ze wskaźnikiem dotyczącym prowadzenia fitness klubu. Jeśli ktoś planuje inwestycje na 10-15 lat, może się za to zabierać, ale jeżeli inwestor myśli o dwóch, czterech latach, to musi zdać sobie sprawę, że nie ma na to szans – przestrzega Andrzej Kokoryka. (js)