2018-02-02

Klepią i lakierują

Rynek blacharsko-lakierniczy jest jednym z najbardziej lukratywnych sektorów rynku usług motoryzacyjnych w Polsce. Żeby na niego wejść, trzeba jednak załatwić wiele formalności.

Klepią i lakierują

Otwarcie zakładu blacharsko-lakierniczego wymaga uzyskania szeregu pozwoleń, co wiąże się z niemałymi kosztami i długim okresem oczekiwania. Uruchomienie warsztatu nastąpi szybciej, gdy na jego siedzibę wybierzemy budynek, w którym prowadzono już podobną działalność. Warto jednak sprawdzić dokumentację takiego obiektu. Na większe trudności musi przygotować się osoba, która zamierza budować warsztat od zera. Trzeba wówczas zweryfikować, czy na wybranym terenie jest dopuszczalna lokalizacja usług blacharsko-lakierniczych. Można to sprawdzić w urzędzie gminy w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego lub w studium kierunków i uwarunkowań zagospodarowania przestrzennego gminy.

Teczka pozwoleń

Kolejnym krokiem jest uzyskanie tzw. decyzji środowiskowej. Do wniosku składanego w starostwie powiatowym należy dołączyć kartę informacyjną przedsięwzięcia, zawierającą dane o planowanej działalności, m.in.: rodzaju, skali i usytuowaniu przedsięwzięcia, powierzchni zajmowanej nieruchomości oraz rodzaju zastosowanych technologii, wypis z ewidencji gruntów i kopię mapy ewidencyjnej obejmującej przewidywany teren, na którym ma być prowadzony warsztat. Potrzebne są też informacje dotyczące przewidywanej ilości wykorzystywanej wody, surowców, materiałów, paliw i energii oraz rozwiązań chroniących środowisko. Koszt uzyskania decyzji to 150 zł, zaś czas oczekiwania wynosi 1-3 miesiące.

Następnie trzeba uzyskać pozwolenie na wytwarzanie odpadów. Wniosek o zatwierdzenie programu gospodarki odpadami, wraz z dołączonym programem, należy przedłożyć w wydziale ochrony środowiska dwa miesiące przed rozpoczęciem działalności. Powinien on zawierać listę wyszczególnionych rodzajów i ilości odpadów niebezpiecznych przewidzianych do wytwarzania oraz opis ich dalszego gospodarowania z uwzględnieniem odbioru, transportu, odzysku i unieszkodliwiania. Niezbędne jest także wskazanie miejsca i sposobu magazynowania odpadów. Opłata za wydanie pozwolenia to około 500 zł. Ponadto właściciel warsztatu musi rozliczać się, w jaki sposób utylizuje odpady z zakładu.

Odpady powstałe w warsztacie lakierniczo-blacharskim powinny być regularnie odbierane przez podmioty mogące je zneutralizować. Każdy właściciel zakładu zobowiązany jest także do prowadzenia bieżącej ewidencji wytwarzanych odpadów oraz ewidencji ilości oraz rodzajów gazów i pyłów wprowadzonych do środowiska – mówi Krzysztof Ochędalski, właściciel zakładu Auto-fit.

Wśród formalności do załatwienia jest także pozwolenie na emisję gazów i pyłów. Wniosek musi zawierać informacje na temat zastosowanych w warsztacie instalacji, technologii i urządzeń oraz ich stanu technicznego. Wniosek ten również składa się w starostwie, zaś jego koszt to 506 zł. Na koniec pozostaje jeszcze złożenie informacji na temat wykorzystywanych źródeł energii, paliw i materiałów oraz o przewidywaniach dotyczących emisji zanieczyszczeń. Na rozpatrzenie wniosku czeka się 1-2 miesiące.

Gdy wszystkie pozwolenia są zebrane, można w końcu otworzyć zakład. Należy jednak pamiętać, że wszystkie zezwolenia wydawane są na czas określony, co oznacza, że skomplikowane formalności trzeba będzie powtórzyć za kilka lat. Za niewłaściwe gospodarowanie odpadami i brak odpowiednich zezwoleń grożą wysokie kary finansowe sięgające kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Szara konkurencja

O możliwości otwarcia zakładu blacharsko-lakierniczego w konkretnym miejscu decydują uwarunkowania przestrzenne, jednak to niejedyne kryterium, które powinno być brane pod uwagę przez przyszłego przedsiębiorcę. Jak w każdym biznesie, decydujące znaczenie ma konkurencja w okolicy oraz lokalny popyt na oferowane usługi. Boom na otwieranie zakładów blacharsko-lakierniczych przypadł w Polsce na lata 90., ale i dzisiaj nie brakuje chętnych. Większość rynku stanowią małe i dość młode zakłady. Duże i rozpoznawalne firmy to zwykle zakłady z 20- lub 30-letnią historią. Jedną z nich jest firma Auto-fit, która powstała w 1992 roku. Na jej markę pracowały dwa pokolenia.

Obecnie zatrudniamy 40 pracowników obsługujących około 150 samochodów miesięcznie. Takich zakładów jak nasz jest niewiele na rynku. Mimo renomy oraz grupy stałych klientów stale monitorujemy konkurencję, z którą walczymy, oferując klientom terminowość i wysoką jakość usług oraz wzbogacając ofertę np. samochodami zastępczymi  – mówi Krzysztof Ochędalski, właściciel zakładu Auto-fit.   

Zmorą rynku blacharsko-lakierniczego jest także szara strefa, która w ostatnim czasie przeżywa prawdziwy rozkwit. Nietrudno znaleźć na rynku speców, którzy swoje usługi wykonują w garażach czy halach, nie prowadząc legalnej działalności gospodarczej. Niższe koszty pozwalają im zaproponować atrakcyjniejszą cenę, która kusi wielu klientów.

Małgorzata Milewska dziennikarz